czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział III


Pocałuj Mnie

Jest już piątek, udało mi się nadrobić wszystkie zaległości jakie miałam dzięki czemu mam już spokój. Poznałam też parę osób z mojej klasy, nie jestem już jakby „nowa”. Oczywiście jest parę dziewczyn, które mnie nie lubię i dają mi sygnały ale jakoś się tym nie przejmuję ponieważ kiedy Perrie została u mnie na noc wyjaśniła mi, że ździry nie lubią ładnych dziewczyn. Przykre, ale prawdziwe. Zadzwonił dzwonek, wyszłam z klasy i ruszyłam w kierunku stołówki. Przerwa na lunch. Nie chciałam nic zjeść ale, żeby oszczędzić niezręcznych pytań wzięłam sałatkę. Rozejrzałam się po stołówce w celu znalezienia mojej „ekipy”? Czy tak się mówi? Zaczęłam spędzać więcej czasu z Jakiem, lubię jego styl bycia i ogólnie cenie to, że zawsze jest szczery do bólu. Dobrze mieć taką osobę, która zawsze Ci powie jak jest. Ma podobny charakter do mojego i dobrze się dogadujemy. Zauważyłam nasz stolik przy którym byli już wszyscy (czyli: Perrie, Sophia, Gigi, Zayn, Sam, Kylie, Harry, Louis i Niall...) Kylie jest chyba jedyną poznaną mi dziewczyną, która kryje do mnie jakąś urazę, nie rozmawiamy za często. Po prostu mnie nie lubi, ale z tego co mi się wydaje jest taka dla większej ilości dziewczyn, ma swoje przyjaciółki tylko nie w tej szkole. Jej chłopak Sam jest strasznym dupkiem. Jeżeli chodzi o moje stosunki z Niallem, to jest to przepaść. Rozmawialiśmy parę razy, ale nie na żaden, konkretny temat tak po prostu.
Podeszłam do nich przywitałam się i usiadłam obok Jake, położyłam sałatkę i ją otworzyłam. Słucham rozmowy ale nie wiedziałam o co chodzi.
Mary: O czym rozmawiacie? – zapytałam dłubiąc widelcem w opakowaniu
Perrie: Nie mówiłam Ci Mary? Dzisiaj jest piątek, zakończenie września, więc wielka impreza świętująca zakończenie pierwszego miesiąca – odpowiedziała
Niall: Ja ją organizuje – spojrzał na mnie,
Perrie: Mary idziesz? – zapytała
Mary: Nie wiem – odpowiedziałam bez entuzjazmu
Niall: Collins nie lubi imprez Perrie, daj jej spokój – sarkastycznie się do mnie uśmiechnął
Mary: Nie masz o niczym pojęcia Niall – odpowiedziałam, udając, że mnie to bawi. Szczerze mówiąc zrobiło mi się przykro.
Niall: Udowodnij mi – powiedział
Mary: Myślę, że nie muszę Ci nic udowadniać – przerwałam ciszę pomiędzy nami, na szczęście większość osób siedzących z nami nie przejmowała się naszą rozmową, tylko zajęła swoimi.
Niall: A nie mówiłem Collins? – arogancko się uśmiechnął
Spojrzałam na niego i muszę przyznać, że dobrze dzisiaj wyglądał. Jego blond włosy postawione był do góry, a na nich miał okulary. Biała koszulka z dekoltem w serek, odsłaniała jego umięśniony tors i tatuaże. Na ramiona zarzuconą miał jeansowa kurtkę, zwykłe czarne rurki i białe supry. Cholernie dobrze dzisiaj wyglądał.
Co? O czym ja myślę...
Spojrzałam na niego ostatni raz i zwróciłam się do Perrie.
Mary: Pez, o której chciałabyś do mnie wpaść? – zapytałam cały czas patrząc na Niall'a
Perrie: Myślę, że może o 19. Impreza jest na 21 więc powinnyśmy zdążyć
Mary: Dobrze – powiedziałam uśmiechając się do Nialla, ten też pokazał swój triumfalny uśmiech.
Reszta dnia minęła równie fascynująco. Nic się nie działo. Wróciłam do domu, nie robiłam nic konkretnego, czekałam na Perrie. Napisałam do Perrie na WhatsApp, miałyśmy wspólną grupę do, której w niezwykły sposób dołączył Jake. Żadna z nas go nie zaprosiła, ale jednak. Były próby usuwania go, ale jednak został. Czego innego można by było się spodziewać po Jake w zasadzie?
Mary:Pez kiedy będziesz? Moi rodzice pojechali na drugi koniec Californii więc będziemy same! Wracają dopiero w sobotę wieczorem ;)
Jake: Razem z Zaynem przyjedziemy po was o 20:30
Mary: Dobra
Jake: Wiecie, że będzie nabór do drużyny piłkarskiej?
Mary: Tak? Ja chciałabym zostać cheerleadereką :)
Jake: Wow suko, nie spodziewałem się, że umiesz tańczyć :)
Mary: :)
Perrie: Ja już wsiadam do auta mamy, zaraz mnie do Ciebie podrzuci!
Mary: Fajnie
Jake: Niall jest kapitanem drużyny więc chyba będę miał łatwiej od innych bo może mnie polecić
Perrie: Zdecydowanie
Mary: Niall jest kapitanem dzikich kotów? Co?
Jake: A myślałaś, że kto? Jest najlepszy
Mary: Przechlapane...
Jake: Czemu przechlapane? :(
Mary: BO CHCIAŁAM ZOSTAĆ CHEERLEADERKĄ!
Perrie: Jake, dobrze wiesz, że wszystkie cheerleaderki muszą się pieprzyć z kapitanem, żeby być w drużynie
Mary: :(
Jake: Nic się nie martw suko, jakoś cię wkręcimy :) Lecę się szykować muszę wyglądać taaaakk gorąco :)
Mary: Do zobaczenia
Perrie: Właśnie :) Jestem pod drzwiami, Mary
Mary: Biegnę


Otworzyłam jej drzwi i zaprosiłam do środka. Najpierw Perrie chciała coś zjeść więc, tak się stało. 
Zaczęłyśmy się szykować, malowałyśmy i robiłyśmy sobie włosy nawzajem.
Ja pozostałam przy moich lokach, więc miałam więcej czasu.
Po zrobieniu makijażu zaczęłam wybierać zestaw. Chciałam założyć rurki, jednak gdy Perrie zauważyła, że je położyłam na łóżku szybko podbiegła zabrała mi je i uciekła krzycząc:
Perrie: Pokazujemy nogi! Nie zakrywamy ich, żadnych spodni wskakuj w sukienkę! – darła się
Nie jestem zachwycona tym faktem, ale nie chce się już o to kłócić. Wybrałam wysokie czarne shorty i białą bluzkę na ramiączka. Wzięłam jeszcze sweter, ale po dłuższej chwili go odłożyłam. Byłyśmy gotowe, Perrie wygląda mega ślicznie. 
Chłopcy przyjechali punktualnie. Gdy wyszłyśmy z domu Jake spojrzał na mnie dziwnie marszcząc brwi, spodziewałam się tego co chciał powiedzieć więc go uprzedziłam mówiąc:
Mary: Nie pytaj, Perrie mnie zmusiła – powiedziałam wymijając go i wsiadając do samochodu Zayna
Po krótkiej ze względu na szybkość jeździe znaleźliśmy się pod naprawdę dużym domem, mój w porównaniu do tego to pikuś. Wysiadłam z auta i już mogłam słyszeć głośną muzykę i okrzyki pijanych ludzi, Parę osób leżało już przed wejściem do domu, a ja spojrzałam na zegarek, żeby sprawdzić, która godziną 21;45. Gratuluje impreza trwa dopiero 15 minut a niektórzy są już nieprzytomni. Zaczęłam odrobinę żałować, że zgodziłam się tu przyjść. Jednak na siłę chciałam udowodnić Niallowi, że jestem inna, to nie moje klimaty, Gdy Perrie z Zaynem gdzieś zniknęli wraz z Jakiem poszliśmy do kuchni w celu zorganizowania dla niego drinka. Wchodząc zobaczyłam kilku moich znajomych z klasy i Nialla, który obściskiwał się z jakąś dziewczyną. Jake pochylił się do mnie i powiedział:
Jake: To Madison, jego prywatna dziwka – zaśmiał się  
Mary: Słucham? Na czym polega bycie prywatną dziwką? – skrzywiłam się
Jake: Wiesz na czym polega związek, miałaś na pewno chłopaka więc wiesz jak to wygląda – powiedział a ja głośno przełknęłam ślinę ponieważ jeszcze nigdy nie miałam swojej pierwszej miłości. Nie zakochałam się nigdy i to jest przykre. Ale chciałabym być z osobą, którą szczerze pokocham...
   Mary: Nie za bardzo... oh prawda, jest taka, że jeszcze nie miałam chłopaka – opuściłam głowę, żeby chociaż nie widzieć jak się ze mnie śmieje.
Jake: Kurwa, poważnie? – zapytał zdziwiony, odkładając alkohol, pokiwałam twierdząco głową – Czyli Ty jakby nigdy się nie całowałaś i nie pieprzy – przerwałam mu, czując złość, która się we mnie zebrała 
Mary: Nie Jake, nie, skończ temat. Najlepiej zapomnij, że Ci to powiedziałam – schowałam twarz w dłonie, przytulił mnie 
Jake: Nie ma się czego wstydzić, jesteś po prostu wyjątkowa. Twój przyszły facet to szczęściarz – uśmiechnął
Odkleiłam się od Jake i patrzyłam jak rozlewa alkohol w plastikowe kubki.
Niall: Siema Jake – usłyszałam za plecami
Jake: Siema Niall – odwrócił się do niego i przybili piątkę 
Niall: Kogo moje oczy widzą, Collins – zwrócił się do mnie, jego wzrok błądził po moim ciele zatrzymując się na noga. Uśmiechnął się, oblizał usta i przygryzł wargę. 
O mój pieprzony Boże, przestań się na mnie patrzeć 
Chciałam jak najszybciej z stamtąd wyjść, wzruszyłam ramionami w odpowiedzi i chciałam go wyminąć jednak, jego silna ręka zatrzymała mnie. Oparłam się plecami o ścianę a on oparł się rękoma nad moją głową. Z powodu, że był ode mnie wyższy jakieś 20 centymetrów, a ja nie założyłam obcasów. 
Niall: Nie uważasz, że wzruszanie na kogoś ramionami jest niegrzeczne? – zapytał przylegając swoim ciałem do mojego.
Moje serce przestało bić, a ja nie byłam w stanie złapać oddechu, nie byłam jeszcze z nikim tak blisko. Miałam gęsią skórkę. Jego drogie perfumy złączone z zapachem papierosów powodowały, że się rozpływałam. Gdy jednak udało mi się otrząsnąć, powiedziałam
Mary: Czy wyglądam na osobę, która by się tym przejmowała? – zapytałam już pewniejsza siebie i dumna, że udało mi się coś takiego powiedzieć. 
Niall: Kochanie – zaśmiał się, gdy chciała kontynuować podbiegła do niego Madison, uwieszając się na jego szyi 
Madison: Niall, kochanie, czekałam na Ciebie – powiedziała swoim piskliwym głosem zwracając uwagę na mnie – Kto to jest? – zapytała krzywiąc się gdy na mnie patrzyła 
Niall: Nie powinno Cię to interesować, Madison. Jestem teraz zajęty – powiedział 
Madison: Ale Niall!
Niall: Nie będę się powtarzał – powiedział stanowczo
Madison: Jak sobie chcesz - oburzyła się zostawiając nas samych
Niall pochylił się i szepną do mojego ucha:
Niall: Niesamowicie dobrze wyglądasz, jeszcze chwila i będę musiał sobie zwalić – powiedział, po czym zabrał swój alkohol i wyszedł. Byłam oniemiała...chciałam odgonić wszystkie myśli. Poczułam się wyjątkowa? Nie, pewnie mówi tak każdej dziewczynie, którą pieprzy.
Impreza trwała w najlepsze, większość czasu spędziłam siedząc na kanapie i słuchając dramatyczniej historii jakiegoś chłopaka, który był niesamowicie pijany. Gdy już nie wytrzymywałam ruszyłam w poszukiwaniu Jake. Po drodze przypadkiem wpadłam na Harrego.
Mary: Przepraszam - uśmiechnęłam się 
Harry: Nie ma sprawy, jak impreza? – zapytał poprawiając włosy
Jest naprawdę przystojny.
Mary: Świetnie – skłamałam i wymusiłam uśmiech
Harry: Chodź zrobię Ci drinka – zaproponował i pociągnął mnie za sobą
Mary: Nie dziękuję, ja raczej nie piję – powiedziałam
Harry: Boże, Mary jesteś na imprezie, nic się nie stanie jak napijesz się alkoholu. A poza tym Jake Cię szuka ponieważ wszyscy chcą grać w jakąś studencką grę. A ona nie odbędzie się bez alkoholu – stwierdził podając mi kubek
Mary: Dobrze – powiedziałam mając nadzieję, że w końcu się odczepi. Najwyżej dam jakiemuś imprezowiczowi jakby był spragniony.
Wyszliśmy z kuchni, Harry zaprowadził mnie do reszty po czym wszyscy usiedliśmy w kręgu. Większość osób była już pijana więc nie można było się spodziewać jakiejś nadzwyczajnej gry. Po długich przemyśleniach zdecydowali się na kręcenie butelką, osoba kręcąca idzie się pieprzyć z osobą na, którą wskaże butelka. Najpierw czas miał być nieograniczony, ale zdecydowali, że nie będą czekać nie wiadomo ile, ustalając 10 minut na szybki numerek. Później wpadli na jeszcze lepszy pomysł, przed pieprzeniem obie osoby muszą wypić całą zawartość swojego kubka. Tak jak na studiach wszystkie gry mają być pretekstem do napicia się.
Chyba jako jedynej nie podobały mi się zasady gry, bałam się, że butelka w końcu wskaże na mnie. Zaczęłam już obmyślać plan ewakuacyjny, tak na wszelki wypadek. Nie byłam zainteresowana, jednak gdy usłyszałam, że wzrosło zainteresowaniu moją osobą zorientowałam się, że butelka wskazała na mnie. Przestraszyłam się i zaczęłam bać, gdy zorientowałam się kto kręcił butelką, chciałam zapaść się pod ziemie. 
Niall wstał i wyciągnął do mnie rękę. Niepewnie ją złapałam i ruszyłam za nim, słyszałam gwizdy i wiwaty ale starałam się o tym nie myśleć. Niall otworzył drzwi do małego pomieszczenia, które wydawało się być szafą. Stanął na przeciwko mnie i spojrzał w moje oczy. 
Mary: Niall, ja nie chce - zaczęłam się denerwować, jednak Niall mi przerwał
Niall: Pocałuj mnie - powiedział, zlewając co powiedziałam wcześniej
Mary: Nie - odpowiedziałam stanowczo
Niall: Kurwa Mary, po prostu mnie pocałuj - powiedział przybliżając się do mnie 
Mary: Niall Ty po prostu nic nie rozumiesz, ja nie miąłam jeszcze nigdy swojego pierwszego pocałunku - opuściłam głowę, bojąc się jego reakcji 
Niall: Hej, spójrz na mnie - delikatnie chwycił mój podbródek i uniósł moją głowę do góry, by móc spojrzeć w moje oczy - nie ma się czego wstydzić, to nie spotykane, a teraz po prostu mnie pocałuj, zrobię wszystko, żeby to był najlepszy pocałunek w twoim życiu - dokończył
Gdy zorientował się, że go nie pocałuje sam postanowił do zrobić. Schylił się, objął moją twarz w swoje dłonie i pocałował, na początku był to nie pewny pocałunek, jednak z każda chwilą był pogłębiany. Niall całował delikatnie, a jego miękkie wargi idealnie pasowały do moich. Stanęłam na palcach by móc owinąć swoje ręce wokół jego karku. Niall złapał mnie za pośladki i podniósł do góry. Oplotłam swoje nogi wokół jego bioder.
Posadził mnie na wyższej półce, która stała pod ścianą. Pocałunki zaczynały być zachłanne, moje usta były już lekko spuchnięte jednak nikt nie chciał, tego przerwać. Gdy już nie mogliśmy złapać oddechu, oderwaliśmy się od siebie. Niall oparł ręce po obu stronach mojego ciała, zgarnął z mojej twarzy kosmyk, który w małym stopniu uniemożliwiał mi widzenie go. Zarumieniłam się po czym usłyszałam jego gardłowy śmiech. Ostatni raz mnie pocałował i wyszliśmy z szafy. Nikt praktycznie nie zauważył, że już wróciliśmy.Cały czas po głowie mi chodziła sytuacja, która zdarzyła się parę minut temu. Całuje niesamowicie, dotknęłam opuszkami palców moje usta, które były lekko opuchnięte i zaczerwienione od pocałunków.
Jaką ja jestem naiwną dziewczyną, to, że mnie pocałował nic nie znaczy. On nie „bawi się w związku, dziewczyny i te sprawy” Wyznaje zasadę „zalicz i zostaw”. Więc dlaczego ze mną miałoby być inaczej? Właśnie.
Odepchnęłam przykre myśli i usiadłam przy Jaku. Wyjęłam telefon z torebki Perrie. 2:56. Postanowiłam, że najlepiej byłoby wracać już do domu. Niall zamówił dla nas taksówkę, od razu za nią płacąc, było to miłe z jego strony. Pomógł mi z Jakiem, usiadłam obok niego w taksówce. Zdecydowałam się zabrać Jake do siebie, bo sam nie da sobie rady. Pewnie wolałby, żeby jego rodzice nie widzieli go w takim stanie. Akurat moich nie było do jutrzejszego... przepraszam dzisiejszego (już 3.00) wieczora.
Taksówka zatrzymała się pod moim domem, wygramoliłam Jake, który ledwo szedł. Podziękowałam taksówkarzowi i odtworzyłam drzwi. Światła były pogaszone a ja z Jakiem na ramieniu nie mogłam zlokalizować włącznika. Gdy jednak to się udało postanowiłam poprowadzić go najpierw do kuchni. Usadowiłam go na krześle i pobiegłam po szklankę wody, żeby chociaż trochę rozcieńczyć ten alkohol, który wypił. Słyszałam jak kiedyś tata mówił, że najlepiej przed snem pić wodę, żeby zapobiec odwodnienia w czasie kaca. Gdy wypił zawartość szklanki wzięłam go pod pachę i ruszyliśmy na górę, w targanie go po tych schodach graniczyło z cudem. Weszliśmy do mojego pokoju posadziłam go na łóżku i zdjęłam z niego te cholernie obcisłe ciuchy, pognałam do sypialni rodziców i wyjęłam z szafy taty koszulkę i parę szarych dresów. Wróciłam do Jake, który już ledwo siedział i założyłam na niego bluzkę potem dresy. Wciągnęłam go na łóżko, położyłam na poduszce i przykryłam kołdrą. Gdy ten już zasypiał ja opadłam bezsilna obok niego. Postanowiłam zmyć makijaż i umyć zęby. Gdy to zrobiłam, przebrałam się w luźną bluzkę i shorty. Wstałam jeszcze otworzyć okno i drzwi balkonowe, ponieważ w pokoju było już czuć zapach alkoholu. Gdy wreszcie się położyłam od razu odpłynęłam.




Hiii!
To już 3 rozdział! Jesli Ci ie podoba lub szanujesz moją pracę zostaw komentarz!
Miłej nocy!





  


środa, 4 listopada 2015

Rozdział II

Już wiem kogo muszę unikać...

Jestem właśnie w drodze do mojego nowego domu. Lot trwał 5 godzin, więc w NYC jest gdzieś
22, w LA 19. Muszę się przyzwyczaić. Zasnęłam w drodze...
Mama: Mary, wstawaj jesteśmy już – powiedziała
Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam jak dla mnie zwykły dom. Jednak mama była oniemiała. Dom jak dom.
Biały kolor i palmy, które rosły obok dodawały mu niebywałego uroku to prawda.
Mary: Dom jest naprawdę ładny – powiedziałam przytulając ją
Mama: Wiem to, wiedziałam, że Ci się spodoba – uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę.
Wprowadziła do ogrodu. Który jest niesamowity,
Mama: Nie spodziewałam się, że to będzie aż tak dobrze wyglądało - stwierdziłam 
Usłyszałam za sobą głos taty.
Tata: Witam moje drogie panie w Los Angeles! - krzyknął

Dom jest naprawdę bardzo ładnie urządzony, utrzymany w białym, szarym i czarnym kolorze. Wszystko jest przemyślane i ładne.
Gdy dotarłam do mojego pokoju, byłam zachwycona miałam osobistą łazienkę i garderobę coś czego nie posiadałam. Wszystko byłoby świetnie gdyby nie fakt, że jutro muszę iść do szkoły, ponieważ rok szkolny zaczął się już 2 tygodnie temu. Cudownie się tak pojawić, w "środku" roku.
Więc położyłam się do łóżka. Nie mogłam spać przez stres, który mnie obezwładnił. Ale w końcu się udało. 
Około 6:30 zadzwonił mój budzik, ustawiłam go wcześniej, żeby mieć więcej czasu na przygotowanie i zaprezentowanie się w miarę dobrze.
Weszłam pod prysznic i dokładnie wymyłam ciało liliowym płynem po czym umyłam włosy. Otuliłam się ręcznikiem i zawiązałam go dookoła ciała, na głowę założyłam drugi ręcznik. Wyciągnęłam kosmetyczkę i zrobiłam ładny makijaż. Wysuszyłam włosy i zakręciłam loki. 
W Los Angeles jest niesamowicie gorąca, jednak nie chciałam zakładać krótkich spodni, żeby wszyscy patrzyli na moje nogi i pierwszego dnia mnie wyśmiewali. Wybrałam bluzkę na ramiączka i długie skórzane spodnie, zwykłe białe Adidasy i byłam gotowa.



Spakowałam torebkę i zeszłam na dół, zastałam tam tylko tatę.
Tata: Cześć, zjedź szybko śniadanie to Cię podwiozę – powiedział
Mary: Dzięki tato
Za następnym skrzyżowaniem, będzie już budynek szkoły. Wczorajszy stres z porównaniem do tego dzisiaj to pikuś. Nie wiem czy kiedyś stresowałam się równie mocno.
Mary: Dzięki – powiedziałam i wysiadłam z samochodu, kierując się na dziedziniec szkoły.
Przechodząc obok tych wszystkich ludzi nie zauważyłam, żeby ktoś się mną szczególnie zainteresował. Cieszył mnie ten fakt ponieważ myślałam, że będą mnie wytykać palcami i krzyczeć 'NOWA!' Musiałam przejść przez parking, było widać, że w szkole panuje podzielenie na grupy, tak jak w mojej starej. Oglądałam wszystkich uważnie, przeraziła mnie szóstka chłopaków w tatuażach i kolczykach, siedzących na jednym z samochodów. Lekko się przestraszyłam, kilka dziewczyn w lateksowych sukienkach się obok nich kręciło a ja zastanawiałam się jak można było wybrać taką sukienką do szkoły, jak ona może w ogóle w tym oddychać a jej cycki są całe a nie zmiażdżone... Ale chłopcom to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie byli zachwyceni. Jakiś chłopak już zaczął jedną obmacywać, miał blond włosy, tylko tyle mogłam zobaczyć bo wpychał swój język w jej usta. Przyśpieszyłam kroku i ruszyłam w poszukiwaniu sekretariatu. Ta szkoła jest ogromna, gdy udało mi się go znaleźć zadzwonił dzwonek na lekcje. Świetnie. Nowa i spóźniona na lekcje. 
Mary: Dzień dobry ja jestem tą nową uczennicą – powiedziałam kobiecie siedzącej za biurkiem przy komputerze. Wychyliła się i mogłam przeczytać jak się nazywa Mrs. Jane Fluck.
Mrs. Fluck: Dobrze idź do dyrektora się pokazać – powiedziała wstając i przeszukując papiery – a to jest Twój plan na ten roku – wymusiła uśmiech i wróciła do pracy.
Zapukałam do drzwi i weszłam.
Mary: Dzień Dobry – powiedziałam, dyrektor rozmawiał z blond włosom dziewczyną, gdy usłyszeli, że się odezwałam odwrócili się w moim kierunku.
Dyrektor: Ty jesteś pewnie Mary Collins – pokiwałam twierdząco głową na te słowa – Dobrze, masz już plan?
Mary: Tak – odparłam
Dyrektor: Świetnie – powiedział i zwrócił się do dziewczyny – Perrie, mogłabyś oprowadzić Mary? – zapytał
Perrie: Oczywiście, to my już pójdziemy – podeszła do mnie i złapał za rękę
Mary: Dziękuję, jestem Mary – powiedziałam
Perrie: Perrie – przytuliła mnie
Jest miłą dziewczyną i chciała się ze mną zaprzyjaźnić, ucieszył mnie ten fakt. Dużo się o niej dowiedziałam przez ten czas ponieważ usta jej się nie zamykały. Polubiłyśmy się. Okazało się jeszcze, że jesteśmy razem w klasie, gdy dziewczyna zabrała mi plan, żeby zobaczyć do której klasy ma mnie prowadzić. Ulżyło mi.
Perrie: Teraz mamy historię i zapoznam cię z moimi przyjaciółkami, jeśli chcesz możemy usiąść razem, a po szkole wpadniemy do mnie albo do Ciebie jak wolisz. Wtedy pomogę Ci z ogarnięciem się w tej szkole – powiedziała śmiejąc się
Mary: Byłoby super, moja mama na pewno będzie chciała Cię poznać– powiedziałam
Perrie: Cieszę się, to miłe! – Powiedziała – To ta klasa, gotowa? – zapytała
Mary: Nie bardzo – zestresowałam się
Perrie: Będzie dobrze – złapała mnie za rękę 
Dziewczyna otworzyła drzwi do klasy, w mgnieniu oka wszystkie pary oczku spojrzały w naszą stronę.
Perrie: Dzień dobry, przepraszamy za spóźnienie, ale byłyśmy u dyrektora, który zaraz się tu zjawi, ponieważ Mary to nowa uczennica – powiedziała na jedynym wdechu
Mr. Green: Dziękuję Perrie, możesz usiąść – powiedział
W tym momencie do klasy wszedł dyrektor
Dyrektor: Witam was, to jest Mary Collins, wasza nowa koleżanka. Mary przyjechała z Nowego Jorku i mam nadzieję, że miło ją przyjmiecie – powiedział do klasy – Dziękuję, Mary możesz usiąść – skierował się do mnie
Odwróciłam się do klasy i lekko przestraszyłam z tylu siedzieli chłopcy z parkingu, z założonymi rękoma prawie leżeli na tych krzesłach i we mnie wpatrywali. Blondyn z parkingu miał całkiem przystojną buźkę, ordynarnie żuł gumę i arogancko uśmiechał. Nie jestem kolejnym kawałkiem mięsa, nowego mięsa. Ponieważ chyba wszystkie dziewczyny ze szkoły pieprzył. Trudno szczerze to nie interesuje mnie to.
Perrie pomachała do mnie, wskazując gdzie mam usiąść. Podeszłam do nich i zajęłam miejsce. Odwróciłam się do dziewczyn a Perrie mnie przedstawiła
Perrie: Mary to jest Sophia – wskazała na śliczną dziewczynę z ciemnymi włosami, uśmiechnęłam się – a To Gigi – wskazała na blondynkę
Mary: Miło mi was poznać – powiedziałam
Sophia: Mi również – przytuliła mnie
Gigi: Też chce się przytulić! – rozłożyła ramiona 
Przerwał nam nauczyciel...
Nauczyciel: Rozumiem dziewczęta, że panienka Mary przypadła wam do gustu ale jesteście na lekcji i nie życzę sobie, takiego zachowania! Przerwa będzie zaraz zdążycie się na przytulać – powiedział surowym głosem
Mary: Oh, bardzo przepraszam – powiedziałam
Wtedy usłyszałam za sobą głos jednego z chłopaków, którzy mówili między sobą.
Chłopak: Jaka grzeczniutka – powiedział, wyśmiewali się
Odwróciłam się i spojrzałam na nich lekko zawstydzona, już mnie nie lubią super. 
Perrie: Nie przejmuj się to tylko Niall – odpowiedziała
Mary: Tylko Niall? To znaczy? Z tego co widzę nie należy do miłych osób – powiedziałam
Sophia: Nie jest miłą osobą, jest arogancki i bezczelny – odpowiedziała ze znudzeniem
Perrie: Nie przesadzajmy, dziewczyny – powiedziała – Mary widzisz chłopaka siedzącego obok tego w lokach? – zapytała
Mary: Tak, co w związku z tym? – odwróciłam się, zlokalizowałam chłopaka i odpowiedziałam Perrie
Perrie: To Zayn mój chłopak – odpowiedziała – przyjaźni się z nimi i miałam przyjemność rozmawiać z Niallem i resztą chłopaków nie są tacy źli na jakich wyglądają. Ich życie nie należy do niczego łatwego może dlatego się tak zachowują – dokończyła
Mary: Rozumiem, nie będę się mieszać, może mnie na zauważą i nie będą ośmieszać – powiedziałam
Perrie: Dzisiaj po szkole możesz pogadać o wszystkich chłopakach o których chcesz coś wiedzieć
Mary: Perrie, ja nikogo nie znam – zaśmiałam się
Perrie: Poznasz – uwodzicielsko się uśmiechnęła i poruszyła brwiami
Reszta dnia minęła naprawdę, dobrze. Dziewczyny są świetnie. Przed szkołą pożegnałyśmy się z nimi. Perrie namówiła mnie do poznania reszty dziewczyn a potem chłopaków a szczególnie jej chłopaka, na to nie zgodziłam się tak chętnie ale zostałam zmuszona. Moje zdanie się nie liczy. W oddali zobaczyłam kilka dziewczyn, Perrie pociągnęła mnie w ich stronę.
Perrie: Witajcie drogie panie chce wam przedstawić moją przyjaciółkę Mary – powiedziała
Przyjaciółkę... miło to zabrzmiało
Perrie: To jest Liz, Kylie, Eleonor i Daniell – po kolei przedstawiła dziewczyny
Mary: Milo mi was poznać, nie gniewajcie się jeżeli pomylę wasze imiona, Perrie leci jak burza poznałam dzisiaj tyle nowych twarzy, że zaraz sama zapomnę jak się nazywam – powiedziałam – przytłaczające jest to, że wszystkie dziewczyny, które przedstawia mi Perrie są tak kurewsko perfekcyjne – uśmiechnęłam się Daniell i Eleonor były mega miłe, pozostałe patrzyły na mnie z wyrzutem i politowaniem. Chyba się nie zaprzyjaźnimy. 
Po krótkiej wymianie zdań i polubieniu, przynajmniej z mojej strony, pożegnałyśmy się buziakiem. Złapałam Perrie za rękę, ona już szła w kierunku swojego chłopaka, który obecnie siedział na masce drogiego samochodu i palił papierosa, reszta robiła to samo tylko w innej pozycji.
Gdy byłyśmy już blisko ich przypomniało mi się, że zostawiłam telefon w szafce.
Mary: Ja zaraz przyjdę muszę szybko iść po telefon do szafki bo zaraz się zdenerwuje, że go zgubiłam. 5 minut i jestem czekaj na mnie, nie martw się poznam twojego chłopaka – pocałowałam jej policzek, nie czekałam na odpowiedź tylko biegiem ruszyłam do szafek.
Gdy byłam już na korytarzu, podeszłam do szafki. Dzięki Bogu telefon tam leżał. Zadowolona zamknęłam szafkę i szybkim ruchem chciałam ominąć róg, który jest przy mojej szafce, ale wpadłam na kogoś. Upadłam na pupę a mój telefon poleciał na ziemie. Spojrzałam w górę i zobaczyłam złego blondyna
Niall: Uważaj jak chodzisz, kurwa! – krzyknął
Mary: Prz..przepraszam – powiedziałam nie pewnie 
Nie fatygował się, żeby mi pomóc więc wstałam, zabrałam mój telefon i zobaczyłam, że jest rozbity, załamałam się, Uklękłam i przetarłam twarz dłońmi. Blondyn spojrzał na telefon a potem na mnie, wyminął mnie i odszedł.
Już wiem kogo muszę unikać. Jest przerażający, i strasznie niemiły.
Wytarłam policzki, które były już zaróżowione i ruszyłam do Perrie, ten chłopaka popsuł mi dobry humor. Wyszłam przed szkołę i dostrzegłam Perrie wtuloną w Zayna. Gdy byłam już wystarczająco blisko, tak że blondynka mogła mnie zobaczyć, na jej twarzy pojawił się uśmiech.
Perrie: Nareszcie Mary, już myślałam, że poszłaś do domu – odeszła od Zayna i podeszła do mnie ciągnąc za rękę w ich stronę – Słuchajcie chce wam przedstawić moją Mary, jest nowa ale jest cudowną osobą i po prostu chcę, żebyście ją poznali – skończyła
Chłopaka: Cześć jestem Harry – podszedł do mnie chłopak z lokami, na które nałożony był fullcap, daszkiem do tyłu, był przystojny i wydawał się być miły. Gdy się uśmiechał na jego buzi pojawiały się dołeczki, które odciągały uwagę od wytatuowanego torsu i powodowały, że chciałaś cały czas na nie patrzeć.
Mary: Miło mi – uścisnęliśmy dłonie
Postanowiłam podejść do reszty chłopaków, bo trochę się bałam i w tym momencie to było dobre wyjście, żeby szybciej wrócić do domu.
Mary: Mary – przywitałam się z Zaynem
Zayn: Miło mi Zayn, jestem chłopakiem tej tutaj panienki – wskazał na Perrie i zaczęliśmy się śmiać
Mary: To wiem – uśmiechnęłam się
Chłopak: Ja jestem Jake i jestem bratem tego przystojnego chłopaczka – wskazał na Zayna, który był zajęty Perrie, trzymając papierosa w ręku – Wiesz powiem Ci coś, wydajesz się być w porządku  – przytulił mnie a ja nie wiedziałam jak mam się zachować, wszyscy mnie dzisiaj miło witają... Spodziewałam się nieco innej reakcji, nie wiem czy mam się cieszyć czy nie.
Po chwili przede mną staną średniego wzrostu uśmiechnięty chłopak.
Louis: Jestem Louis, miło mi – pocałował mnie w policzek i się uśmiechnął
Mary: Mi również – odpowiedziałam
Sam: Siema, Sam jestem – powiedział, uśmiechając się skanując całe moje ciało wzrokiem
Mary: Cześć – odpowiedziałam
Wtedy spojrzałam na blondyna, który się cieszył, został jeszcze tylko on. Podeszłam, spuściłam głowę wyciągnęłam rękę
Mary: Cześć... – wyjąkałam nawet na niego nie patrząc
Niall: Kochanie, możesz na mnie spojrzeć, nie gryzę – uścisnął delikatnie moją dłoń – Niall
Kochanie? Przed chwilą był niemiły, nie rozumiem...
Zabrałam rękę i odeszłam, spojrzałam na Perrie.
Perrie: My chłopaki już się zbieramy – odpowiedziała
Zayn: Powieźć was – zapytał
Perrie: Przejdziemy się – odpowiedziała
Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłyśmy w stronę mojego domu. 



Hiiii!
Jeśli Ci się podoba lub szanujesz moją pracę zostaw komentarz
Buziaki

wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział I

Żegnaj Nowy Jorku, Witaj Los Angeles!
Od dwóch tygodni w moim domu panuje istny harmider. Rodzice są zestresowani, przeprowadzką i starają się zrobić wszystko, żeby była dopięta na ostatni guziki i żeby nie było, żadnych problemów. Schodziłam po schodach kierując się do kuchni, zastałam tam tatę pijącego kawę i czytającego dzisiejszą gazetę oraz mamę pomagającą Katherine – gosposi, spakować akcesoria kuchenne.
Mary: Cześć, chciałam się tylko zapytać kiedy zabieramy meble i... czy w ogóle je zabieramy? - zapytałam
Tata: Parę dni temu z mamą, Mary podjęliśmy decyzję, że zabieramy tylko i wyłącznie wszystkie nasze rzeczy a meble zostają tutaj – powiedział uśmiechając się
Mama: Nic się nie martw kochanie, zadzwoniłam już do Pani Candice Olson, już zajęła się wystrojem wnętrza naszego nowego domu, więc za jakiś tydzień możemy się wprowadzać – powiedziała klaskając w dłonie, a lekko zażenowałam się jej zachowaniem
Mary: Kto to jest ta cała Candice Olson? – zapytałam siadając obok taty przy wyspie kuchennej
Tata: Też nie mam pojęcia, ale Twoja mama spędziła miesiąc przeglądając wszystkie gazety w poszukiwaniu... inspiracji i dobrego projektanta – powiedział wstając i wypijając ostatni łyk kawy – teraz muszę uciekać do pracy więc zostawiam was, miłego dnia życzę – ucałował mnie w czoło, zabrał dokumenty pożegnał się z mamą i wyszedł. Ciekawe dlaczego zrobił się taki miły.
Mama: Więc pani Olson jest jedną z najbardziej cenionych projektantek wnętrz w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie – powiedziała uśmiechając się – ma nawet własną gazetę wnętrzarską, nie martw się dom będzie wyglądał cudownie czuje to widziałam jej prace – dokończyła.
Mary: Domyślałam się, tylko, chodzi o mój pokój... – zawahałam się – chciałabym, żeby był zrobiony po mojemu
Mama: O to, też nie musisz się martwić, powiedziałam jej co lubisz, opisałam twój charakter i hobby wie jaką jesteś osobą i czego oczekujesz – spojrzała na mnie podając mi herbatę
Mary: Ohh dzięki – uśmiechnęłam się
Mama: Nie ma sprawy, wracając do poprzedniego tematu, wysłałam Twoje papiery do nowej szkoły, jest oddalona od naszego domu około 17 mil więc dojazd powinien zająć Ci najwięcej 25 minut – powiedziała – na biurko położyłam Ci wszystkie gazetki dotyczące szkoły, możesz o niej przeczytać, zorientować jakie kluby by Cię interesowały – zaproponowała – musisz mieć dobre oceny i udzielać się na rzecz szkoły, więc proszę sprawdź to – uśmiechnęła się
Zawsze podziwiałam to jaka była zorganizowana wszystko miała przygotowane, poukładane. Grafik miała staranie ułożony, wiedziała jakie ma plany. To było coś czego ja chyba nigdy się nie nauczę. A moja mama stara się zrobić wszystko, żebym też tak funkcjonowała. Raczej nie możliwe, chciałabym żyć chwilą, robić co mi się podoba. Ale w tym domu to chyba niemożliwe...
Mary: Dzięki – zabrałam herbatę i udałam się w kierunku mojego pokoju.
Liceum Ogólnokształcące California Hihg School. Jedno z największych liceum w stanie California. (Świetnie, byłabym szczęśliwa gdyby jednak to była „zwykła” szkoła a nie posiadająca miliard uczniów. Myśl, że nie będę znała nikogo jest strasznie dołująca, jedyną rzeczą na jakiej mi zależy, to przetrwać ten rok.) Oddalone jest tylko o 17 mil od Los Angeles więc tak jak mama mówiła 25 minut drogi do szkoły. Cieszy mnie fakt, że droga na plaże też nie jest taka długo do Santa Monica droga wynosi jedynie 20 minut więc mniej niż do szkoły. Tylko, że autem, którego na razie jeszcze nie mam i szczerze mówiąc nie zapowiada się, żebym miała. Wygooglowałam wszystko co chciałam wiedzieć na temat Los Angeles. Podoba mi się. Szkoła też wydaje się być w porządku, nie patrząc na to jaka jest ogromna, mają świetną drużynę piłkarską „Dzikie Koty”, drużyna cheerleaderek też jest więc wiem, gdzie powinnam się zgłosić. Jest jeszcze parę klubów, które mnie interesują.
Gdy skończyłam moje małe dochodzenie, założyłam słuchawki i rozpoczęłam dalsze pakowanie rzeczy do kartonów.
Po południu spotkałam się moimi najlepszymi przyjaciółkami. Pożegnałyśmy się, obiecałyśmy, że nie stracimy kontaktu i kiedyś mnie odwiedzą... Zobaczymy jak to będzie, każdy potrafi składać obietnice, jednak nie każdy potrafi się z nich wywiązywać. Tego się chyba najbardziej obawiam.
Gdy wróciłam do domu było już późno. Zdejmowałam kurtkę gdy w holu pojawiła się Katherine.
Katherine: Mary, rodzice położyli się już, byli zmęczeni. Czy podgrzać Ci kolację? – zapytała
Mary: Nie trzeba Kate, dziękuję – odpowiedziałam – Dobranoc.
Poszłam do siebie, nie miałam zamiaru nic jeść. Cały dzień udało mi się niczego nie tknąć więc byłam z siebie dumna. Ostatnio gdy się ważyłam waga pokazała 50kg. Przytyłam, do końca roku muszę zejść poniżej 45kg. Sylwester i masa tych idiotycznych imprez do czegoś zobowiązują.
Gdy się umyłam, włączyłam komputer i siedziałam na Tumblrze. Po wyłączeniu komputera i lampki nocnej zasnęłam w mgnieniu oka.

Połowa naszych rzeczy była już w nowym domu, przy sobie zostawiliśmy najważniejsze rzeczy i walizki. Jutro już się wyprowadzamy.
Zeszłam do kuchni gdzie na szczęście była cala rodzina.
Tata: Świetnie, że już jesteś czekaliśmy na Ciebie – powiedział – jutro mamy samolot o 16:43, lot zajmie tylko 5 godziny, gdy jechalibyśmy samochodem zajęłoby to nam aż 40 godzin. Ponieważ jak się domyślam wiesz, że Nowy Jork i Los Angeles to dwa miasta znajdujące się na dwóch końcach naszego kontynentu.
Mary: Ok, wszystko wiem – zabrałam jabłko, ponieważ mama posłała mi dziwne spojrzenie i wróciłam do siebie.
Nie chciałabym się przeprowadzać ale tata chce otworzyć tam firmę, a żeby wszystko szło zgodnie z jego myślą musi tam cały czas być, i wszystko kontrolować i nadzorować. Boli mnie tylko i wyłącznie to, że nie obchodziło go moje zdanie. Muszę zostawić praktycznie wszystko za sobą i iść do nowej szkoły jak to jest mój ostatni rok nauki w liceum. Potem już tylko studia. Śmieszniejsze jest to, że o przeprowadzce dowiedziałam się przez SMS-a. Nie słuchał mnie, gdy prosiłam go, żeby to przełożyć na następny rok jak wyjadę na studia, odpowiadał tylko: "Nie dyskutuj ze mną Mary, decyzja już została podjęta, nie ma większej różnicy czy skończysz szkołę w Nowym Jorku czy w Californii" Przykro mi, ale nie mogę się z Tobą zgodzić to jest WIELKA różnica...

Wstałam wcześniej niż zawsze, żeby naszykować się do wyjazdu. Umyłam się, wysuszyłam włosy i zrobiłam makijaż. Ubrałam się luźno ponieważ praktycznie cały dzień przesiedzę, najpierw w aucie a potem w samolocie. Założyłam dres z adidasa, które są zwężane na łydkach, do tego zwykłą czarną bluzkę z dekoltem serek. Do torebki włożyłam jeansową kurtkę ze skórzanymi rękawami gdyby zrobiło mi się chłodno, tak na wszelki wypadek. Odłączyłam laptopa i i'Pada chowając go do mojej torby ze „sprzętem”. Telefon zostawiłam jeszcze ładujący się, żeby nie rozładował mi się w drodze. Zapakowałam słuchawki i sprawdziłam czy wszystko zabrałam. Wystawiłam walizki przed drzwi, żeby tata pomógł mi je znieść na dół. Zeszłam na dół i udałam się przed dom gdzie byli moi rodzice.
Mary: Tato, pomógłbyś mi z walizkami? - zapytałam
Tata: Tak oczywiście zaraz przyjdę, najpierw zapakuje swoje i mamy bo już je znieśliśmy
Mary: Okej – odparłam
Wróciłam do pokoju i zabrałam z niego wszystkie moje torby podręczne by zapakować je na tylne siedzenia samochodu. Gdy to robiłam tata zapakował moje walizki do bagażnika.
Po 15 minutach, byliśmy już gotowi. Tata zapalił samochód i ruszyliśmy. Było już po 14 ale dojazd na port lotniczy Nowego Jorku zajmie nam około godziny może półtorej zależy od ruchu na ulicy. Jest po południu więc niektórzy ludzie wracają z pracy albo dopiero do niej jadą.
Wyciągnęłam mojego i'Pada z torby podłączyłam do niego słuchawki i włączyłam moją playlistę na spotify. Możemy ruszać.
O 15:30 byliśmy na lotnisku. Mama podała mi mój paszport i bilet. Udaliśmy się w kierunku tablicy check – in by sprawdzić jeszcze raz godziny wylotów. Wszystko się zgadzało więc usiedliśmy czekając na lot. Rozmawiałam z rodzicami o różnych głupich rzeczach. Było nawet miło, dawno ze sobą tak luźno nie rozmawialiśmy. Wtedy poinformowali nas, że wylot już za kilkanaście minut i powinniśmy oddać bagaże. Przeszliśmy przez bramki wszystko poszło dobrze. Teraz jeszcze tylko wejście na pokład.
Doszliśmy do odpowiedniej bramki, pokazaliśmy karty pokładowe.
Weszliśmy na pokład i zajęliśmy miejsca, umieściłam bagaż podręczny w luku. Założyłam słuchawki i byłam gotowa do lotu.
Po 10 minutach usłyszałam dźwięk zapalanych silnikach
Żegnaj Nowy Jorku, Witaj Los Angeles! – pomyślałam patrzą jak samolot wzbija się w powietrze...





Hii!
Pierwszy rozdział już gotowy, teraz tylko będzie się już rozkręcać! 
Jeśli szanujesz to co robię i Ci się to podoba, proszę zostaw komentarz! 
Miłej nocy! xx

Prolog

Mary Collins to nowa uczennica jednej z największych szkół w Los Angeles w stanie California. Ojciec postanowił otworzyć nową firmę w innym stanie i nie zważając na uczucia córki, zrealizował swój plan. Trzecia klasa liceum miała być dla niej najlepszą: bal, wymiana uczniowska, wyjazdy z przyjaciółmi... Jednak plany się zmieniły i szkołę skończy w nieznanym dla siebie otoczeniu. Pierwszego dnia poznaje, ludzi, którzy na pierwszy rzut oka, mogliby być godni jej zaufania. Mary nie chce zawieść rodziców, chce się dobrze uczyć i nie wpakować w żadne kłopoty. Jednak jedna osoba przewróci jej życie do góry nogami i będzie to Niall Horan szkolny zły chłopiec, kapitan szkolnej drużyny piłki nożnej i najprzystojniejszy chłopak w całej szkole. Kocha imprezować, zaliczać dziewczyny, grać w piłkę i palić. Idealnie wyrzeźbione ciało pokrywają różne tajemnicze tatuaże, sam jest bardzo skryty i tajemniczy. Ufa tylko swoim przyjaciołom ale nie mówi im wszystkiego...
 Mary musi się trzymać od niego z daleka, jednak gdy odkrywa, że ma słabość do niegrzecznych chłopców i ciągnie ją do facetów, którzy nie są dla niej dobrzy daje się ponieść chwili...







Hii!
No i jest prolog! Jeżeli Ci się podoba skomentuj! 
Miłej nocy!