czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział III


Pocałuj Mnie

Jest już piątek, udało mi się nadrobić wszystkie zaległości jakie miałam dzięki czemu mam już spokój. Poznałam też parę osób z mojej klasy, nie jestem już jakby „nowa”. Oczywiście jest parę dziewczyn, które mnie nie lubię i dają mi sygnały ale jakoś się tym nie przejmuję ponieważ kiedy Perrie została u mnie na noc wyjaśniła mi, że ździry nie lubią ładnych dziewczyn. Przykre, ale prawdziwe. Zadzwonił dzwonek, wyszłam z klasy i ruszyłam w kierunku stołówki. Przerwa na lunch. Nie chciałam nic zjeść ale, żeby oszczędzić niezręcznych pytań wzięłam sałatkę. Rozejrzałam się po stołówce w celu znalezienia mojej „ekipy”? Czy tak się mówi? Zaczęłam spędzać więcej czasu z Jakiem, lubię jego styl bycia i ogólnie cenie to, że zawsze jest szczery do bólu. Dobrze mieć taką osobę, która zawsze Ci powie jak jest. Ma podobny charakter do mojego i dobrze się dogadujemy. Zauważyłam nasz stolik przy którym byli już wszyscy (czyli: Perrie, Sophia, Gigi, Zayn, Sam, Kylie, Harry, Louis i Niall...) Kylie jest chyba jedyną poznaną mi dziewczyną, która kryje do mnie jakąś urazę, nie rozmawiamy za często. Po prostu mnie nie lubi, ale z tego co mi się wydaje jest taka dla większej ilości dziewczyn, ma swoje przyjaciółki tylko nie w tej szkole. Jej chłopak Sam jest strasznym dupkiem. Jeżeli chodzi o moje stosunki z Niallem, to jest to przepaść. Rozmawialiśmy parę razy, ale nie na żaden, konkretny temat tak po prostu.
Podeszłam do nich przywitałam się i usiadłam obok Jake, położyłam sałatkę i ją otworzyłam. Słucham rozmowy ale nie wiedziałam o co chodzi.
Mary: O czym rozmawiacie? – zapytałam dłubiąc widelcem w opakowaniu
Perrie: Nie mówiłam Ci Mary? Dzisiaj jest piątek, zakończenie września, więc wielka impreza świętująca zakończenie pierwszego miesiąca – odpowiedziała
Niall: Ja ją organizuje – spojrzał na mnie,
Perrie: Mary idziesz? – zapytała
Mary: Nie wiem – odpowiedziałam bez entuzjazmu
Niall: Collins nie lubi imprez Perrie, daj jej spokój – sarkastycznie się do mnie uśmiechnął
Mary: Nie masz o niczym pojęcia Niall – odpowiedziałam, udając, że mnie to bawi. Szczerze mówiąc zrobiło mi się przykro.
Niall: Udowodnij mi – powiedział
Mary: Myślę, że nie muszę Ci nic udowadniać – przerwałam ciszę pomiędzy nami, na szczęście większość osób siedzących z nami nie przejmowała się naszą rozmową, tylko zajęła swoimi.
Niall: A nie mówiłem Collins? – arogancko się uśmiechnął
Spojrzałam na niego i muszę przyznać, że dobrze dzisiaj wyglądał. Jego blond włosy postawione był do góry, a na nich miał okulary. Biała koszulka z dekoltem w serek, odsłaniała jego umięśniony tors i tatuaże. Na ramiona zarzuconą miał jeansowa kurtkę, zwykłe czarne rurki i białe supry. Cholernie dobrze dzisiaj wyglądał.
Co? O czym ja myślę...
Spojrzałam na niego ostatni raz i zwróciłam się do Perrie.
Mary: Pez, o której chciałabyś do mnie wpaść? – zapytałam cały czas patrząc na Niall'a
Perrie: Myślę, że może o 19. Impreza jest na 21 więc powinnyśmy zdążyć
Mary: Dobrze – powiedziałam uśmiechając się do Nialla, ten też pokazał swój triumfalny uśmiech.
Reszta dnia minęła równie fascynująco. Nic się nie działo. Wróciłam do domu, nie robiłam nic konkretnego, czekałam na Perrie. Napisałam do Perrie na WhatsApp, miałyśmy wspólną grupę do, której w niezwykły sposób dołączył Jake. Żadna z nas go nie zaprosiła, ale jednak. Były próby usuwania go, ale jednak został. Czego innego można by było się spodziewać po Jake w zasadzie?
Mary:Pez kiedy będziesz? Moi rodzice pojechali na drugi koniec Californii więc będziemy same! Wracają dopiero w sobotę wieczorem ;)
Jake: Razem z Zaynem przyjedziemy po was o 20:30
Mary: Dobra
Jake: Wiecie, że będzie nabór do drużyny piłkarskiej?
Mary: Tak? Ja chciałabym zostać cheerleadereką :)
Jake: Wow suko, nie spodziewałem się, że umiesz tańczyć :)
Mary: :)
Perrie: Ja już wsiadam do auta mamy, zaraz mnie do Ciebie podrzuci!
Mary: Fajnie
Jake: Niall jest kapitanem drużyny więc chyba będę miał łatwiej od innych bo może mnie polecić
Perrie: Zdecydowanie
Mary: Niall jest kapitanem dzikich kotów? Co?
Jake: A myślałaś, że kto? Jest najlepszy
Mary: Przechlapane...
Jake: Czemu przechlapane? :(
Mary: BO CHCIAŁAM ZOSTAĆ CHEERLEADERKĄ!
Perrie: Jake, dobrze wiesz, że wszystkie cheerleaderki muszą się pieprzyć z kapitanem, żeby być w drużynie
Mary: :(
Jake: Nic się nie martw suko, jakoś cię wkręcimy :) Lecę się szykować muszę wyglądać taaaakk gorąco :)
Mary: Do zobaczenia
Perrie: Właśnie :) Jestem pod drzwiami, Mary
Mary: Biegnę


Otworzyłam jej drzwi i zaprosiłam do środka. Najpierw Perrie chciała coś zjeść więc, tak się stało. 
Zaczęłyśmy się szykować, malowałyśmy i robiłyśmy sobie włosy nawzajem.
Ja pozostałam przy moich lokach, więc miałam więcej czasu.
Po zrobieniu makijażu zaczęłam wybierać zestaw. Chciałam założyć rurki, jednak gdy Perrie zauważyła, że je położyłam na łóżku szybko podbiegła zabrała mi je i uciekła krzycząc:
Perrie: Pokazujemy nogi! Nie zakrywamy ich, żadnych spodni wskakuj w sukienkę! – darła się
Nie jestem zachwycona tym faktem, ale nie chce się już o to kłócić. Wybrałam wysokie czarne shorty i białą bluzkę na ramiączka. Wzięłam jeszcze sweter, ale po dłuższej chwili go odłożyłam. Byłyśmy gotowe, Perrie wygląda mega ślicznie. 
Chłopcy przyjechali punktualnie. Gdy wyszłyśmy z domu Jake spojrzał na mnie dziwnie marszcząc brwi, spodziewałam się tego co chciał powiedzieć więc go uprzedziłam mówiąc:
Mary: Nie pytaj, Perrie mnie zmusiła – powiedziałam wymijając go i wsiadając do samochodu Zayna
Po krótkiej ze względu na szybkość jeździe znaleźliśmy się pod naprawdę dużym domem, mój w porównaniu do tego to pikuś. Wysiadłam z auta i już mogłam słyszeć głośną muzykę i okrzyki pijanych ludzi, Parę osób leżało już przed wejściem do domu, a ja spojrzałam na zegarek, żeby sprawdzić, która godziną 21;45. Gratuluje impreza trwa dopiero 15 minut a niektórzy są już nieprzytomni. Zaczęłam odrobinę żałować, że zgodziłam się tu przyjść. Jednak na siłę chciałam udowodnić Niallowi, że jestem inna, to nie moje klimaty, Gdy Perrie z Zaynem gdzieś zniknęli wraz z Jakiem poszliśmy do kuchni w celu zorganizowania dla niego drinka. Wchodząc zobaczyłam kilku moich znajomych z klasy i Nialla, który obściskiwał się z jakąś dziewczyną. Jake pochylił się do mnie i powiedział:
Jake: To Madison, jego prywatna dziwka – zaśmiał się  
Mary: Słucham? Na czym polega bycie prywatną dziwką? – skrzywiłam się
Jake: Wiesz na czym polega związek, miałaś na pewno chłopaka więc wiesz jak to wygląda – powiedział a ja głośno przełknęłam ślinę ponieważ jeszcze nigdy nie miałam swojej pierwszej miłości. Nie zakochałam się nigdy i to jest przykre. Ale chciałabym być z osobą, którą szczerze pokocham...
   Mary: Nie za bardzo... oh prawda, jest taka, że jeszcze nie miałam chłopaka – opuściłam głowę, żeby chociaż nie widzieć jak się ze mnie śmieje.
Jake: Kurwa, poważnie? – zapytał zdziwiony, odkładając alkohol, pokiwałam twierdząco głową – Czyli Ty jakby nigdy się nie całowałaś i nie pieprzy – przerwałam mu, czując złość, która się we mnie zebrała 
Mary: Nie Jake, nie, skończ temat. Najlepiej zapomnij, że Ci to powiedziałam – schowałam twarz w dłonie, przytulił mnie 
Jake: Nie ma się czego wstydzić, jesteś po prostu wyjątkowa. Twój przyszły facet to szczęściarz – uśmiechnął
Odkleiłam się od Jake i patrzyłam jak rozlewa alkohol w plastikowe kubki.
Niall: Siema Jake – usłyszałam za plecami
Jake: Siema Niall – odwrócił się do niego i przybili piątkę 
Niall: Kogo moje oczy widzą, Collins – zwrócił się do mnie, jego wzrok błądził po moim ciele zatrzymując się na noga. Uśmiechnął się, oblizał usta i przygryzł wargę. 
O mój pieprzony Boże, przestań się na mnie patrzeć 
Chciałam jak najszybciej z stamtąd wyjść, wzruszyłam ramionami w odpowiedzi i chciałam go wyminąć jednak, jego silna ręka zatrzymała mnie. Oparłam się plecami o ścianę a on oparł się rękoma nad moją głową. Z powodu, że był ode mnie wyższy jakieś 20 centymetrów, a ja nie założyłam obcasów. 
Niall: Nie uważasz, że wzruszanie na kogoś ramionami jest niegrzeczne? – zapytał przylegając swoim ciałem do mojego.
Moje serce przestało bić, a ja nie byłam w stanie złapać oddechu, nie byłam jeszcze z nikim tak blisko. Miałam gęsią skórkę. Jego drogie perfumy złączone z zapachem papierosów powodowały, że się rozpływałam. Gdy jednak udało mi się otrząsnąć, powiedziałam
Mary: Czy wyglądam na osobę, która by się tym przejmowała? – zapytałam już pewniejsza siebie i dumna, że udało mi się coś takiego powiedzieć. 
Niall: Kochanie – zaśmiał się, gdy chciała kontynuować podbiegła do niego Madison, uwieszając się na jego szyi 
Madison: Niall, kochanie, czekałam na Ciebie – powiedziała swoim piskliwym głosem zwracając uwagę na mnie – Kto to jest? – zapytała krzywiąc się gdy na mnie patrzyła 
Niall: Nie powinno Cię to interesować, Madison. Jestem teraz zajęty – powiedział 
Madison: Ale Niall!
Niall: Nie będę się powtarzał – powiedział stanowczo
Madison: Jak sobie chcesz - oburzyła się zostawiając nas samych
Niall pochylił się i szepną do mojego ucha:
Niall: Niesamowicie dobrze wyglądasz, jeszcze chwila i będę musiał sobie zwalić – powiedział, po czym zabrał swój alkohol i wyszedł. Byłam oniemiała...chciałam odgonić wszystkie myśli. Poczułam się wyjątkowa? Nie, pewnie mówi tak każdej dziewczynie, którą pieprzy.
Impreza trwała w najlepsze, większość czasu spędziłam siedząc na kanapie i słuchając dramatyczniej historii jakiegoś chłopaka, który był niesamowicie pijany. Gdy już nie wytrzymywałam ruszyłam w poszukiwaniu Jake. Po drodze przypadkiem wpadłam na Harrego.
Mary: Przepraszam - uśmiechnęłam się 
Harry: Nie ma sprawy, jak impreza? – zapytał poprawiając włosy
Jest naprawdę przystojny.
Mary: Świetnie – skłamałam i wymusiłam uśmiech
Harry: Chodź zrobię Ci drinka – zaproponował i pociągnął mnie za sobą
Mary: Nie dziękuję, ja raczej nie piję – powiedziałam
Harry: Boże, Mary jesteś na imprezie, nic się nie stanie jak napijesz się alkoholu. A poza tym Jake Cię szuka ponieważ wszyscy chcą grać w jakąś studencką grę. A ona nie odbędzie się bez alkoholu – stwierdził podając mi kubek
Mary: Dobrze – powiedziałam mając nadzieję, że w końcu się odczepi. Najwyżej dam jakiemuś imprezowiczowi jakby był spragniony.
Wyszliśmy z kuchni, Harry zaprowadził mnie do reszty po czym wszyscy usiedliśmy w kręgu. Większość osób była już pijana więc nie można było się spodziewać jakiejś nadzwyczajnej gry. Po długich przemyśleniach zdecydowali się na kręcenie butelką, osoba kręcąca idzie się pieprzyć z osobą na, którą wskaże butelka. Najpierw czas miał być nieograniczony, ale zdecydowali, że nie będą czekać nie wiadomo ile, ustalając 10 minut na szybki numerek. Później wpadli na jeszcze lepszy pomysł, przed pieprzeniem obie osoby muszą wypić całą zawartość swojego kubka. Tak jak na studiach wszystkie gry mają być pretekstem do napicia się.
Chyba jako jedynej nie podobały mi się zasady gry, bałam się, że butelka w końcu wskaże na mnie. Zaczęłam już obmyślać plan ewakuacyjny, tak na wszelki wypadek. Nie byłam zainteresowana, jednak gdy usłyszałam, że wzrosło zainteresowaniu moją osobą zorientowałam się, że butelka wskazała na mnie. Przestraszyłam się i zaczęłam bać, gdy zorientowałam się kto kręcił butelką, chciałam zapaść się pod ziemie. 
Niall wstał i wyciągnął do mnie rękę. Niepewnie ją złapałam i ruszyłam za nim, słyszałam gwizdy i wiwaty ale starałam się o tym nie myśleć. Niall otworzył drzwi do małego pomieszczenia, które wydawało się być szafą. Stanął na przeciwko mnie i spojrzał w moje oczy. 
Mary: Niall, ja nie chce - zaczęłam się denerwować, jednak Niall mi przerwał
Niall: Pocałuj mnie - powiedział, zlewając co powiedziałam wcześniej
Mary: Nie - odpowiedziałam stanowczo
Niall: Kurwa Mary, po prostu mnie pocałuj - powiedział przybliżając się do mnie 
Mary: Niall Ty po prostu nic nie rozumiesz, ja nie miąłam jeszcze nigdy swojego pierwszego pocałunku - opuściłam głowę, bojąc się jego reakcji 
Niall: Hej, spójrz na mnie - delikatnie chwycił mój podbródek i uniósł moją głowę do góry, by móc spojrzeć w moje oczy - nie ma się czego wstydzić, to nie spotykane, a teraz po prostu mnie pocałuj, zrobię wszystko, żeby to był najlepszy pocałunek w twoim życiu - dokończył
Gdy zorientował się, że go nie pocałuje sam postanowił do zrobić. Schylił się, objął moją twarz w swoje dłonie i pocałował, na początku był to nie pewny pocałunek, jednak z każda chwilą był pogłębiany. Niall całował delikatnie, a jego miękkie wargi idealnie pasowały do moich. Stanęłam na palcach by móc owinąć swoje ręce wokół jego karku. Niall złapał mnie za pośladki i podniósł do góry. Oplotłam swoje nogi wokół jego bioder.
Posadził mnie na wyższej półce, która stała pod ścianą. Pocałunki zaczynały być zachłanne, moje usta były już lekko spuchnięte jednak nikt nie chciał, tego przerwać. Gdy już nie mogliśmy złapać oddechu, oderwaliśmy się od siebie. Niall oparł ręce po obu stronach mojego ciała, zgarnął z mojej twarzy kosmyk, który w małym stopniu uniemożliwiał mi widzenie go. Zarumieniłam się po czym usłyszałam jego gardłowy śmiech. Ostatni raz mnie pocałował i wyszliśmy z szafy. Nikt praktycznie nie zauważył, że już wróciliśmy.Cały czas po głowie mi chodziła sytuacja, która zdarzyła się parę minut temu. Całuje niesamowicie, dotknęłam opuszkami palców moje usta, które były lekko opuchnięte i zaczerwienione od pocałunków.
Jaką ja jestem naiwną dziewczyną, to, że mnie pocałował nic nie znaczy. On nie „bawi się w związku, dziewczyny i te sprawy” Wyznaje zasadę „zalicz i zostaw”. Więc dlaczego ze mną miałoby być inaczej? Właśnie.
Odepchnęłam przykre myśli i usiadłam przy Jaku. Wyjęłam telefon z torebki Perrie. 2:56. Postanowiłam, że najlepiej byłoby wracać już do domu. Niall zamówił dla nas taksówkę, od razu za nią płacąc, było to miłe z jego strony. Pomógł mi z Jakiem, usiadłam obok niego w taksówce. Zdecydowałam się zabrać Jake do siebie, bo sam nie da sobie rady. Pewnie wolałby, żeby jego rodzice nie widzieli go w takim stanie. Akurat moich nie było do jutrzejszego... przepraszam dzisiejszego (już 3.00) wieczora.
Taksówka zatrzymała się pod moim domem, wygramoliłam Jake, który ledwo szedł. Podziękowałam taksówkarzowi i odtworzyłam drzwi. Światła były pogaszone a ja z Jakiem na ramieniu nie mogłam zlokalizować włącznika. Gdy jednak to się udało postanowiłam poprowadzić go najpierw do kuchni. Usadowiłam go na krześle i pobiegłam po szklankę wody, żeby chociaż trochę rozcieńczyć ten alkohol, który wypił. Słyszałam jak kiedyś tata mówił, że najlepiej przed snem pić wodę, żeby zapobiec odwodnienia w czasie kaca. Gdy wypił zawartość szklanki wzięłam go pod pachę i ruszyliśmy na górę, w targanie go po tych schodach graniczyło z cudem. Weszliśmy do mojego pokoju posadziłam go na łóżku i zdjęłam z niego te cholernie obcisłe ciuchy, pognałam do sypialni rodziców i wyjęłam z szafy taty koszulkę i parę szarych dresów. Wróciłam do Jake, który już ledwo siedział i założyłam na niego bluzkę potem dresy. Wciągnęłam go na łóżko, położyłam na poduszce i przykryłam kołdrą. Gdy ten już zasypiał ja opadłam bezsilna obok niego. Postanowiłam zmyć makijaż i umyć zęby. Gdy to zrobiłam, przebrałam się w luźną bluzkę i shorty. Wstałam jeszcze otworzyć okno i drzwi balkonowe, ponieważ w pokoju było już czuć zapach alkoholu. Gdy wreszcie się położyłam od razu odpłynęłam.




Hiii!
To już 3 rozdział! Jesli Ci ie podoba lub szanujesz moją pracę zostaw komentarz!
Miłej nocy!





  


1 komentarz:

  1. Bardzo mi się podoba, czekam na kolejne rozdziały. Jestem ciekawa jak rozwinie się akcja ;)

    OdpowiedzUsuń