„Żegnaj
Nowy Jorku, Witaj Los Angeles!”
Od dwóch
tygodni w moim domu panuje istny harmider. Rodzice są zestresowani,
przeprowadzką i starają się zrobić wszystko, żeby była dopięta
na ostatni guziki i żeby nie było, żadnych problemów. Schodziłam
po schodach kierując się do kuchni, zastałam tam tatę pijącego
kawę i czytającego dzisiejszą gazetę oraz mamę pomagającą
Katherine – gosposi, spakować akcesoria kuchenne.
Mary:
Cześć, chciałam się tylko zapytać kiedy zabieramy meble i... czy
w ogóle je zabieramy? - zapytałam
Tata:
Parę dni temu z mamą, Mary podjęliśmy decyzję, że zabieramy
tylko i wyłącznie wszystkie nasze rzeczy a meble zostają tutaj –
powiedział uśmiechając się
Mama:
Nic się nie martw kochanie, zadzwoniłam już do Pani Candice Olson,
już zajęła się wystrojem wnętrza naszego nowego domu, więc za
jakiś tydzień możemy się wprowadzać – powiedziała klaskając
w dłonie, a lekko zażenowałam się jej zachowaniem
Mary:
Kto to jest ta cała Candice Olson? – zapytałam siadając obok
taty przy wyspie kuchennej
Tata:
Też nie mam pojęcia, ale Twoja mama spędziła miesiąc
przeglądając wszystkie gazety w poszukiwaniu... inspiracji i
dobrego projektanta – powiedział wstając i wypijając ostatni łyk
kawy – teraz muszę uciekać do pracy więc zostawiam was, miłego dnia życzę – ucałował mnie w czoło, zabrał
dokumenty pożegnał się z mamą i wyszedł. Ciekawe dlaczego zrobił się taki miły.
Mama:
Więc pani Olson jest jedną z najbardziej cenionych projektantek
wnętrz w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie – powiedziała
uśmiechając się – ma nawet własną gazetę wnętrzarską, nie
martw się dom będzie wyglądał cudownie czuje to widziałam jej
prace – dokończyła.
Mary:
Domyślałam się, tylko, chodzi o mój pokój... – zawahałam się
– chciałabym, żeby był zrobiony po mojemu
Mama:
O to, też nie musisz się martwić, powiedziałam jej co lubisz,
opisałam twój charakter i hobby wie jaką jesteś osobą i czego
oczekujesz – spojrzała na mnie podając mi herbatę
Mary:
Ohh dzięki – uśmiechnęłam się
Mama:
Nie ma sprawy, wracając do poprzedniego tematu, wysłałam Twoje
papiery do nowej szkoły, jest oddalona od naszego domu około 17 mil
więc dojazd powinien zająć Ci najwięcej 25 minut – powiedziała
– na biurko położyłam Ci wszystkie gazetki dotyczące szkoły,
możesz o niej przeczytać, zorientować jakie kluby by Cię
interesowały – zaproponowała – musisz mieć dobre oceny i
udzielać się na rzecz szkoły, więc proszę sprawdź to –
uśmiechnęła się
Zawsze
podziwiałam to jaka była zorganizowana wszystko miała
przygotowane, poukładane. Grafik miała staranie ułożony,
wiedziała jakie ma plany. To było coś czego ja chyba nigdy się
nie nauczę. A moja mama stara się zrobić wszystko, żebym też tak
funkcjonowała. Raczej nie możliwe, chciałabym żyć chwilą, robić
co mi się podoba. Ale w tym domu to chyba niemożliwe...
Mary:
Dzięki – zabrałam herbatę i udałam się w kierunku mojego
pokoju.
Liceum
Ogólnokształcące California Hihg School. Jedno z największych
liceum w stanie California. (Świetnie, byłabym szczęśliwa gdyby
jednak to była „zwykła” szkoła a nie posiadająca miliard
uczniów. Myśl, że nie będę znała nikogo jest strasznie
dołująca, jedyną rzeczą na jakiej mi zależy, to przetrwać ten
rok.) Oddalone jest tylko o 17 mil od Los Angeles więc tak jak mama
mówiła 25 minut drogi do szkoły. Cieszy mnie fakt, że droga na
plaże też nie jest taka długo do Santa Monica droga wynosi jedynie
20 minut więc mniej niż do szkoły. Tylko, że autem, którego na
razie jeszcze nie mam i szczerze mówiąc nie zapowiada się, żebym
miała. Wygooglowałam wszystko co chciałam wiedzieć na temat Los
Angeles. Podoba mi się. Szkoła też wydaje się być w porządku,
nie patrząc na to jaka jest ogromna, mają świetną drużynę
piłkarską „Dzikie Koty”, drużyna cheerleaderek też jest więc
wiem, gdzie powinnam się zgłosić. Jest jeszcze parę klubów,
które mnie interesują.
Gdy skończyłam
moje małe dochodzenie, założyłam słuchawki i rozpoczęłam
dalsze pakowanie rzeczy do kartonów.
Po południu
spotkałam się moimi najlepszymi przyjaciółkami. Pożegnałyśmy
się, obiecałyśmy, że nie stracimy kontaktu i kiedyś mnie
odwiedzą... Zobaczymy jak to będzie, każdy potrafi składać
obietnice, jednak nie każdy potrafi się z nich wywiązywać. Tego
się chyba najbardziej obawiam.
Gdy wróciłam
do domu było już późno. Zdejmowałam kurtkę gdy w holu pojawiła
się Katherine.
Katherine:
Mary, rodzice położyli się już, byli zmęczeni. Czy podgrzać Ci
kolację? – zapytała
Mary:
Nie trzeba Kate, dziękuję – odpowiedziałam – Dobranoc.
Poszłam do
siebie, nie miałam zamiaru nic jeść. Cały dzień udało mi się
niczego nie tknąć więc byłam z siebie dumna. Ostatnio gdy się
ważyłam waga pokazała 50kg. Przytyłam, do końca roku muszę
zejść poniżej 45kg. Sylwester i masa tych idiotycznych imprez do
czegoś zobowiązują.
Gdy się
umyłam, włączyłam komputer i siedziałam na Tumblrze. Po
wyłączeniu komputera i lampki nocnej zasnęłam w mgnieniu oka.
Połowa naszych
rzeczy była już w nowym domu, przy sobie zostawiliśmy
najważniejsze rzeczy i walizki. Jutro już się wyprowadzamy.
Zeszłam do
kuchni gdzie na szczęście była cala rodzina.
Tata:
Świetnie, że już jesteś czekaliśmy na Ciebie – powiedział –
jutro mamy samolot o 16:43, lot zajmie tylko 5 godziny, gdy
jechalibyśmy samochodem zajęłoby to nam aż 40 godzin. Ponieważ
jak się domyślam wiesz, że Nowy Jork i Los Angeles to dwa miasta
znajdujące się na dwóch końcach naszego kontynentu.
Mary:
Ok, wszystko wiem – zabrałam jabłko, ponieważ mama posłała mi
dziwne spojrzenie i wróciłam do siebie.
Nie chciałabym
się przeprowadzać ale tata chce otworzyć tam firmę, a żeby
wszystko szło zgodnie z jego myślą musi tam cały czas być, i
wszystko kontrolować i nadzorować. Boli mnie tylko i wyłącznie to, że nie obchodziło go moje zdanie. Muszę zostawić praktycznie wszystko za sobą i iść do nowej szkoły jak to jest mój ostatni rok nauki w liceum. Potem już tylko studia. Śmieszniejsze jest to, że o przeprowadzce dowiedziałam się przez SMS-a. Nie słuchał mnie, gdy prosiłam go, żeby to przełożyć na następny rok jak wyjadę na studia, odpowiadał tylko: "Nie dyskutuj ze mną Mary, decyzja już została podjęta, nie ma większej różnicy czy skończysz szkołę w Nowym Jorku czy w Californii" Przykro mi, ale nie mogę się z Tobą zgodzić to jest WIELKA różnica...
Wstałam
wcześniej niż zawsze, żeby naszykować się do wyjazdu. Umyłam
się, wysuszyłam włosy i zrobiłam makijaż. Ubrałam się luźno
ponieważ praktycznie cały dzień przesiedzę, najpierw w aucie a
potem w samolocie. Założyłam dres z adidasa, które są zwężane
na łydkach, do tego zwykłą czarną bluzkę z dekoltem serek. Do
torebki włożyłam jeansową kurtkę ze skórzanymi rękawami gdyby
zrobiło mi się chłodno, tak na wszelki wypadek. Odłączyłam
laptopa i i'Pada chowając go do mojej torby ze „sprzętem”.
Telefon zostawiłam jeszcze ładujący się, żeby nie rozładował
mi się w drodze. Zapakowałam słuchawki i sprawdziłam czy wszystko
zabrałam. Wystawiłam walizki przed drzwi, żeby tata pomógł mi je
znieść na dół. Zeszłam na dół i udałam się przed dom gdzie
byli moi rodzice.
Mary:
Tato, pomógłbyś mi z walizkami? - zapytałam
Tata:
Tak oczywiście zaraz przyjdę, najpierw zapakuje swoje i mamy bo już je znieśliśmy
Mary:
Okej – odparłam
Wróciłam do
pokoju i zabrałam z niego wszystkie moje torby podręczne by
zapakować je na tylne siedzenia samochodu. Gdy to robiłam tata
zapakował moje walizki do bagażnika.
Po 15 minutach,
byliśmy już gotowi. Tata zapalił samochód i ruszyliśmy. Było
już po 14 ale dojazd na port lotniczy Nowego Jorku zajmie nam około
godziny może półtorej zależy od ruchu na ulicy. Jest po południu
więc niektórzy ludzie wracają z pracy albo dopiero do niej jadą.
Wyciągnęłam
mojego i'Pada z torby podłączyłam do niego słuchawki i włączyłam
moją playlistę na spotify. Możemy ruszać.
O 15:30 byliśmy
na lotnisku. Mama podała mi mój paszport i bilet. Udaliśmy się w
kierunku tablicy check – in by sprawdzić jeszcze raz godziny
wylotów. Wszystko się zgadzało więc usiedliśmy czekając na lot.
Rozmawiałam z rodzicami o różnych głupich rzeczach. Było nawet
miło, dawno ze sobą tak luźno nie rozmawialiśmy. Wtedy
poinformowali nas, że wylot już za kilkanaście minut i powinniśmy
oddać bagaże. Przeszliśmy przez bramki wszystko poszło dobrze.
Teraz jeszcze tylko wejście na pokład.
Doszliśmy do
odpowiedniej bramki, pokazaliśmy karty pokładowe.
Weszliśmy na
pokład i zajęliśmy miejsca, umieściłam bagaż podręczny w luku.
Założyłam słuchawki i byłam gotowa do lotu.
Po 10 minutach
usłyszałam dźwięk zapalanych silnikach
Żegnaj Nowy
Jorku, Witaj Los Angeles! – pomyślałam patrzą jak samolot wzbija
się w powietrze...
Hii!
Pierwszy rozdział już gotowy, teraz tylko będzie się już rozkręcać!
Jeśli szanujesz to co robię i Ci się to podoba, proszę zostaw komentarz!
Miłej nocy! xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz